Jak skończyły moje pierwsze własnoręcznie (własnomaszynowo) uszyte spodnie? Po pierwszym praniu znikło wrażenie elegancji i klasyki. Farbowana dwustronnie na czerń i granat bawełna zmieniła się w efekt ołszyn [wiecie, takie oceaniczne przecierki, które uzyskiwali hipisi ręcznie farbując ubrania]. Po połowie roku męczenia się z niechcianym wzorem z niekrytą przyjemnością chwyciłam nożyczki by pociąć spodnie na szmaty. I wykroić nowe z lepszego jakościowo materiału. Jak mi poszło?
Dużo lepiej niż ostatnim razem!
Co wyszło dobrze?
- Wybór materiału. Jest idealny! Ma lekki, satynowy połysk. Postanowiłam na bawełnę z domieszką elastanu. Nie kupowałam już przez internet, tylko wybrałam osobiście. Był już prany, nie stracił koloru ani się nie robił. Uff!
- Pasek. Zrezygnowałam z wycięcia z przodu na rzecz klasycznego pasa w talii, dzięki któremu spodnie leżą stabilnie. Z początku myślałam, że wycięcie jest ok, ale po dniu chodzenia jego brzegi brzydko się odwijały. [Być może była to też kwestia braku wzmocnienia.]
- Jest i kieszeń! Tego brakowało mi najbardziej. Co prawda jest tylko jedna, ale na dobrą sprawę więcej nie potrzeba.
- Zapięcie kryte – na lewym boku. Przy poprzedniej próbie zamek był widoczny, teraz jest zakryty zakładką z materiału.
- Dopasowanie w talii i pośladkach. To mam już dopracowane z poprzedniego modelu, jedyna różnica jest taka, że spodnie nie są przesadnie obcisłe.
Co postaram się zmienić następnym razem?
- Dopasowanie w udach i łydkach. Zmieniając wykrój nie wzięłam poprawki na większą elastyczność materiału, spodnie mogłyby być węższe o jakieś 4 cm.
- Długość. Nie wiem jak to się stało, ale mimo tego, że zapobiegawczo przedłużyłam nogawki o 5 cm, spodnie wyszły krótsze niż poprzednim razem! Bardzo nie lubię długości do kostki, którą niestety ma większość spodni mierzonych w sieciówkach. A teraz sama sobie zrobiłam tę krzywdę. Następnym razem będzie lepiej!
O tak, bo na pewno będzie następny raz.
Teraz Wy napiszcie mi swoje opinie, wezmę je pod uwagę przy szyciu kolejnej pary coraz bardziej zbliżających się do ideału spodni! Ładnie proszę ;)
Miłego dnia,
J.
PS: Status półrocznego eksperymentu z pięcioelementową garderobą to 5/5. Spodziewajcie się wielkiego podsumowania. Już teraz możecie przypomnieć sobie wszystkie rzeczy: żakiet z baskinką, buty Fun in Design, lniana spódnica, luźna sukienka i te spodnie. Teraz powiem jedynie, że jestem niesamowicie zadowolona.