Szukam spodni idealnych. Właściwie “szukam” to złe słowo – chcę je sama skonstruować i uszyć. Czego będę od siebie wymagać? Ma być to coś w stylu cygaretek, czyli podwyższony stan, wąskie nogawki. Lekko rozciągliwy i gładki materiał, najlepiej domieszkowana bawełna. Klasyka. Wygoda. Bardzo przemyślany, bazowy element garderoby. Ma pasować na co dzień i na bardziej oficjalne wydarzenia. To mój odzew na nurt slow fashion.
Oto podejście pierwsze – zapraszam!
Co wyszło dobrze?
- Wcięcie z przodu. Dodaje klasy, gdy włożę koszulę w spodnie. Gdy wyjmę, spodnie wyglądają zupełnie normalnie. Świetna sprawa!
- Długość, tuż za kostkę. W standardowej rozmiarówce mam albo dopasowane spodnie i zbyt krótką nogawkę (co wcale nie było celowym zabiegiem projektanta), albo szerokie spodnie i odpowiednią nogawkę.
- Dopasowanie – częściowo na plus, o minusach będzie niżej. Żeby uzyskać ten wykrój, pomieszałam trochę jakiś z burdy z innym odrysowanym od starych spodni, dodałam coś od siebie. Podoba mi się, że spodnie są przylegające na odcinku talia-biodra, a poniżej wąskie, choć nie obcisłe. Pozwala mi się to czuć trochę jak Audrey Hepburn (tfu, jak to w ogóle mogło mi przejść przez myśl! Klik klik klik, wyklikałam dla Was JEJ zdjęcia w spodniach.)
Co postaram się zmienić następnym razem?
- Materiał. Ten kupiłam na allegro jako lekko elastyczna bawełna nadająca się na spodnie. Cóż, słowo “lekko” powinno zadziałać na mnie alarmująco. Materiał nie jest rozciągliwy prawie wcale;)
- Dopasowanie przy samej talii, dosłownie 4 cm (na zdjęciu poniżej widać, o co mi chodzi). Muszę pobawić się zaszewkami.
- Kieszenie. Bardzo mi ich brakuje. Ubrania bez kieszeni przestają być praktyczne.
- Zapięcie – w tych spodniach stanowi je zamek i haftka do spodni. W kolejnej próbie koniecznie muszę je zakryć! Dlaczego? Widać na zdjęciu poniżej (prawy bok).
Ogólnie jestem całkiem zadowolona. W tych spodniach mogę bez skrępowania wyjść z domu, co samo w sobie jest sukcesem. To mój debiut w dziedzinie spodni. Gdy wezmę dodatkowo pod uwagę, że ogólnie w życiu uszyłam mniej niż 10 ciuchów, wręcz rozpiera mnie duma!
Swoje już napisałam, teraz czekam na Wasze sądy, rady i opinie;) Wszelkie pochwały i nagany będą pomocne przy przygotowywaniu kolejnej wersji.
(PS: przez najbliższy czas swoje projekty będę fotografować właśnie w tym niewykończonym pokoju – udawajcie, że nie widzicie betonowej podłogi nakrapianej ścianą, ok?)
EDIT: jak mogłam zapomnieć?! Możecie na mnie głosować TU, numer 83, oczywiście tylko jeśli faktycznie Wam się poducha podoba;) A wiem, że konkurencja jest spora!