“Bam. Chcę coś zjeść. Muszę to mieć. Muszę to zrobić, inaczej świat się zawali. Hola hola! Wcale nie jestem głodna. Nie potrzebuję kolejnej bluzki. Żaden mały kotek nie umrze przez to, że nie sprawdzę dziś poczty.” Tak, czasem rozmawiam sama ze sobą. Ile osób faktycznie zatrzymuje się w tym miejscu i przed (być może) zbędnym ruchem daje sobie czas na myślenie? Możliwe, że za chwilę emocje opadną i impuls nie będzie już tak silny. Mam nadzieję, że rozumiecie już, do czego zmierzam. Pewnie większość z Was też przeprowadza ze sobą podobne rozmowy. Być może jednak część w ogóle nie czuje potrzeby zastanowienia się. Spróbuję Was przekonać, że warto.

Dla mnie odmawianie sobie to rodzaj ćwiczenia silnej woli. Za sobą mam już kilka “postów” typu dni bez komputera, dieta niskowęglowodanowa czy zakaz zakupów. O wszystkich tych restrykcjach zadecydowałam w momentach, w którym zdawałam sobie sprawę, że przeginam. 
Odmawianie sobie nie jest łatwe, ale DA SIĘ. Poważnie! Mój ban na zakupy samoistnie przeciągnął się z półtora miesiąca na niemal trzy. Po prostu nie czułam potrzeby kupowania. Znany fizyk Richard Feynman w pewnym momencie swojego życia stwierdził, że pije za dużo alkoholu. Do końca życia nie wypił już ani kropli! Pisał, że procenty mogłyby popsuć mu jego ulubioną zabawę – myślenie. Niestety, na nasz mózg może wpłynąć uzależnienie każdego typu, czy to spożywanie dużej ilości cukru czy niewinna potrzeba codziennego makijażu. Tak, to są uzależnienia, trzeba sobie z tego zdać sprawę (cukier jest ponoć dużo silniejszy niż nikotyna!). Trzeba nauczyć się odmawiać samej sobie. To jest po prostu zdrowe dla umysłu. 
I nie, nie namawiam do tego, żeby żyć o samej wodzie jak roślinki ze zdjęcia. Chodzi o to, żeby poświęcić czas na zastanowienie. Żeby starać się być coraz bliżej złotego środka. Nie trzeba od razu być minimalistą, wystarczy odrobina zdroworozsądkowego umiaru. Warto też raz na jakiś czas potrenować odmawianie sobie przez dłuższy okres czasu, zafundować sobie reset, by móc spojrzeć z boku na samego siebie. Ja dzięki takiemu ćwiczeniu charakteru wiem, że jest mało rzeczy, które na prawdę MUSZĘ zrobić. Jest po prostu lżej. 
A teraz najważniejsze, pytania do Was! Przyłapujecie się czasem na drobnych uzależnieniach? Jak im zapobiegacie? Umiecie odmawiać sobie? I jak u Was z dotrzymywaniem postanowień? Koniecznie napiszcie.

J.
 PS: Teraz też narzuciłam sobie dość nietypowy zakaz; właściwie bardzo nietypowy. Za jakiś czas na pewno napiszę, jakie są tego rezultaty!