Zwykle podobają mi się baskinki. Zwykle. W moim mniemaniu są one takim substytutem sukienek, który mogę nosić w zimie do spodni. Dlatego bluzki z baskinką – jak najbardziej. Natomiast przy sukience czy spódnicy – nie rozumiem celu tej falbanki, przecież już macie ładny dół;)
Ta bluzka jest pierwszą rzeczą, którą uszyłam z wykroju. No, prawie, bo zmodyfikowałam samą baskinkę. Oryginalnie miała jeszcze zakładkę na samym przedzie i na tyle, to było już dla mnie trochę za dużo. Moja wersja podoba mi się bardziej niż ta z Burdy.
Materiał: Ponoć kupiła go jeszcze moja prababcia. Miał różne wcielenia, swego czasu służył za zasłonę;) Najważniejsze jest, że ma idealny kolor.
Możecie się spodziewać, że niedługo pokażę tą bluzkę na sobie. Prezentuje się znacznie jepiej niż na manekinie;) Przydałoby się jednak znaleźć wcześniej lepsze tło do zdjęć. Jakieś pomysły? Na razie mam do dyspozycji zaobrazkowaną ścianę i drzwi…
PS: Historia zatacza koło… z tego materiału uszyłam też pierwszą pierwszą w życiu rzecz. Bez wykroju, tak o. Jak się domyślacie, wyszło bardzo źle… Może kiedyś pokażę;)
PS2: Moje walki z szablonem nadal trwają. Niedługo powinno być już jak trzeba;)
Follow my blog with Bloglovin