Nie będę ukrywać  – gdy Szymon powiedział mi, że miał możliwość aplikowania do akceleratorów startupów w Pradze, Paryżu i Los Angeles, ale wybrał Pragę – poczułam się zawiedziona. No bo skoro mogłabym chodzić na jogging z psem w okolice Venice Beach i kupować materiały w całej dzielnicy sklepów z tkaninami z LA, to dlaczego miałabym jechać do Pragi? Czemu nie chociaż Paryż? Wszystko, wszystko brzmiało bardziej atrakcyjnie od miasta, do którego jeździło się na wycieczki klasowe, żeby przejść się jakimś bardzo zatłoczonym mostem.