Hej! Nadszedł czas, by na spokojnie pokazać Wam moją suknią ślubną w całości. Sukienkowe perypetie skończyły się dobrze – nie zmiękłam, od początku do końca uszyłam tę kieckę sama. Chodźcie, dziś gwarantuje mało gadania, ale za to sporo zdjęć i film!
Jeśli ktoś z Was jest nowy w naszym cudnym, szyciowo-twórczym środowisku – na blogu dzieliłam się już całym procesem szycia sukni ślubnej. Chciałam pokazać Wam, jak przechodzę przez złożony projekt i jednocześnie chciałam dodać Wam otuchy, bo widzicie – nie zawsze wszystko szło gładko i ja o tym pisałam. Wszystkie treści o sukience znajdziecie w kategorii szycie sukni ślubnej.
Dziś pierwszy raz pokazuję tę sukienkę w całości. Jestem podekscytowana i bardzo ciekawa, co o niej pomyślicie!
Autorką zdjęć jest Marta Gutsche, nasza świetna pani fotograf.
Jak w skrócie można opisać moją sukienkę? Dół tworzy muślinowa spódnica z koła. Na górze jest top z muślinu na ramiączkach spaghetti. Top pokrywa bluzka z szarej koronki z luźnym, dającym swobodę ruchu rękawem. Muślin zapina się na zamek kryty, a koronka – na guziki z perełek. W pasie wszyty jest pasek ze srebrzystej satyny, a na plecach wiszą doczepiane, delikatne łańcuszki. I to tyle! Nie ma żadnych bez, gorsetów i innych rzeczy, których po prostu nie chciałam. Można powiedzieć, ze to nie suknia, tylko zwykła sukienka, tylko że uszyta ze ślubnych materiałów.
Jak czuję, że wyszła mi ta sukienka? Nie będę czarować, że idealnie. Jeśli wpadną tu doświadczone krawcowe i dokładnie przyjrzą się zdjęciom, na pewno wyłapią parę drobiazgów, które mogłabym uszyć lepiej. Technicznie widzę w tej sukience duży postęp w porównaniu do sukienek próbnych. Wizualnie uszyłam ją tak, że jako całość robi wrażenie. Sukienka pasuje do mnie i komunikuje to, co miała komunikować – jest prosta, dziewczęca i bardzo romantiko, ale jednocześnie praktyczna, bo można w niej nieźle poskakać przy karaoke*. Wygodę zagwarantowała długość do kostki i luźne rękawy!
*- dla mnie nie ma czegoś takiego jak dobra impreza bez karaoke. Na weselu też śpiewaliśmy!
Pewnie wiecie, że szyciem złożonych rzeczy jest różnie. Czasem szycie idzie gładko, czasem wkurzamy się i prujemy. Na przykład – sukienki studniówkowej nie udało mi się uszyć, a cały proces skończył się moim płaczem i prośbą o pomoc mamy. Wiem więc, że nie wszystko zawsze wychodzi. Co zmieniło się w mojej głowie, że postanowiłam przejść przez jeszcze bardziej skomplikowany proces sama?
To, o czym powtarzam przy każdej możliwej okazji: do szycia potrzebna jest cierpliwość i trochę staranności. Zrozumiałam to, gdy po kilkukrotnym rzucaniu szycia wróciłam ostatni raz, dając sobie jeszcze jedną szansę. I tak zostałam :) W tym momencie wiem, że umiem być cierpliwa i jak mi się chce, jestem całkiem staranna.
Film z kulisami szycia sukienki + sukienką w plenerze
Kilka dodatkowych porad (nagrywanych jeszcze przy procesie szycia!) i kilka kadrów na sukienkę w ruchu znajdziecie w tym filmie:
Jeśli chcecie, możecie subskrybować joulenkaTV. Wciąż czuję się zielona jeśli chodzi o jutuba, ale dzięki Wam zdecydowałam się już na lepszy mikrofon i oświetlenie – wielkie DZIĘKI!
Dzisiejszy wpis prawdopodobnie kończy sukienkową serię. Prawdopodobnie – bo jeśli pojawią się jakieś pytania, chętnie odpowiem na nie w dłuższej, blogowej formie :)
Trzymam kciuki za wszystkie z Was, które mają przed sobą jakiś złożony projekt szyciowy. Uszy do góry, kupcie cierpliwość i precyzję w hurtowej ilości na allegro i dacie radę!
PS: jeśli szukasz uporządkowanej wiedzy o szyciu, może zerkniesz na mój kurs?