Siedzę właśnie w jednej z krakowskich kawiarni, zakończyłam kolejny dzień wymarzonego kursu i jest mi tak dobrze, że nie mam ochoty zastanawiać się nad chwytliwym leadem. Wymyśliłam, że wyjazd na kurs konstrukcji odzieży spędzę typowo po swojemu: na zdobywaniu wiedzy, piciu herbaty jaśminowej i myśleniu o przyszłości. W końcu przyszedł czas na spokojne uporządkowanie listy marzeń, którą tworzę od zeszłego roku – tak zwanej life list.
Do tworzenia listy podchodziłam na wiele różnych sposobów – według porad mądrych internetów spisywałam tylko cele mierzalne (takie, których osiągnięcie można jednoznacznie stwierdzić). Innym razem dodawałam niemal niemożliwe do zrealizowania marzenia. Ostatecznie lista to połączenie jednych i drugich – wszystkich rzeczy, których chciałabym spróbować w życiu. Nie chcę ograniczać się jedynie do tych prostych do osiągnięcia, to zabija wyobraźnię.
Jaki jest sens tworzenia własnej listy? To motywacja do ruszenia dwóch nóg i czterech liter, żeby nie spędzić życia na kanapie oglądając seriale. Jasne – ta opcja jest czasem bardziej kusząca niż Monica Bellucci pływająca w basenie czekolady. Jednak nasz czas, w przeciwieństwie do wody, to nie zasób odnawialny. Fajnie jest dysponować nim świadomie.
Moja lista marzeń
1. Pojechać do Tajlandii i Laosu, przespać noc w domku zbudowanym na wodzie.
2. Spróbować herbaty na Sri Lance.
4. Zjeść guacamole w Meksyku.
5. Dryfować na Morzu Martwym.
6. Napić się koktajlu z awokado w Maroku.
7. Postawić stopę na kontynentach: Afryce, Ameryce Północnej, Ameryce Południowej, Azji, Australii.
8. Napisać książkę, która będzie zrozumiała i logiczna.
9. Moje zdjęcie na okładce gazety/magazynu. (Zrobione przeze mnie.)
10. Spędzić dzień na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, obserwować wiele wschodów i zachodów słońca podczas jednego dnia. (Prawie zrobione – obserwowałam ISS z miejsca, w którym się nią kontroluje.)
11. Stworzyć produkt na sprzedaż (coś bardziej zaawansowanego niż detal/handmade).
12. Skończyć kurs konstrukcji odzieży i zostać specjalistą w tej dziedzinie.
13. Objechać Islandię i zobaczyć zorzę.
14. Komunikować się sprawnie po angielsku i hiszpańsku.
15. Mieszkać co najmniej 3 miesiące za granicą (może być USA, Europa Zachodnia lub Daleki Wschód).
16. Skończyć kurs fotografii.
17. Rajd konny (taki prawdziwy, z przynajmniej jednym noclegiem na dziko).
18. Uszyć dla siebie suknię ślubną.
19. Spędzić dzień z pszczelarzem.
20. Mieć siwe włosy przynajmniej na jeden dzień (zanim same osiwieją).
21. Obserwować pracę doświadczonego krawca i zadać mu masę pytań.
22. Uszyć sukienkę z własnych tkanin i własnego wykroju.
23. Wziąć udział w 30-dniowym wyzwaniu fotograficznym.
24. Oddać włosy.
25. Zdobyć tytuł zasłużonego honorowego dawcy krwi I stopnia. – w toku
26. Mieszkać w kamienicy z wykuszem (chociaż na krótko).
27. Mieć trójkę dzieci.
28. Pójść na koncert Reginy Spektor.
29. 30 dni w sukienkach.
30. Zamówić churros w Barcelonie tak, żeby kelner nie przeszedł na angielski.
31. Odwiedzić Krym, Lwów i Nową Zelandię, pojechać w Bieszczady.
32. Spędzić przynajmniej tydzień w podróży na rowerze.
33. Spędzić weekend z SPA.
34. Zaprosić bliskich na obiad z kartą bez podanych cen.
35. Odwiedzić dzielnicę tkanin w LA.
36. Zorganizować wycieczkę rowerową w pinterestowym stylu (jedzenie, kocyk ładne talerzyki).
37. Uczestniczyć w sesji fotograficznej jako modelka (póki jeszcze jestem w miarę jędrna – żeby na starość móc przypomnieć sobie, jak wyglądałam).
38. Udać się na dwudniowy spływ kajakowy.
39. Zamówić buty u mistrza, który zrobi je od początku do końca dokładnie na mój wymiar stopy.
40. Udać się w rejs statkiem w stylu Titanica (z balami, parasolkami i wachlarzami).
41. Wejść na szklaną podłogę na dużej wysokości i nie rozpłakać się ani na chwilę (czytaj: pokonać lęk wysokości).
42. Pójść na gokarty!
43. Zaśpiewać piosenkę w barze karaoke (jak w amerykańskich filmach).
44. Wychować sarenkę lub uratować ranne zwierzę. (Infantylne, ale śni mi się po nocach!)
45. Dojść do etapu, w którym stwierdzę, że nie nie mam niczego za dużo.
Jeśli któryś z tych punktów nagle mi się odwidzi, nie będę mieć skrupułów przez jego wykreśleniem. Jesteśmy tylko ludźmi, myślącymi w dodatku, możemy zmieniać zdanie. Kto wie, ile z tych marzeń będzie dalej moimi marzeniami za 5 czy 50 lat? Analogicznie – na pewno kilka rzeczy dojdzie do listy. Byłoby dziwne, gdyby lista się nie zmieniała, bo większość pozycji jestem w stanie odhaczyć w ciągu następnych piętnastu lat.
Polecam spisanie podobnej listy, choćby po to, by przypominać sobie, co tak naprawdę chcemy robić w życiu. Nawet jeśli Twoje cele będą podobne do celów Laski z Chłopaki nie płaczą. Nie każdy musi czuć potrzebę ratowania świata.
Macie już swoje listy? Może jest na nich kilka punktów, które pokrywają się z moimi?