Ponoć Kraków można albo kochać albo nienawidzić. Ja zdecydowanie zaliczam się do pierwszego grona – uwielbiam go za stare, grube mury i klimatyczne ciasne uliczki. Dlatego przez dwa tygodnie wyjazdu popołudnia i wieczory spędzałam na spacerowaniu się po mieście i przesiadywaniu w kawiarniach.
W tym czasie komputer większość dnia służył za łapacz kurzu, a lustrzanka nie uwieczniła ani jednej chwili. To była moja najdłuższa przerwa w fotografii od dobrych siedmiu lat. I wiecie co? Nie żałuję, bo to nie był stracony czas. Zyskałam znacznie więcej niż kolejne sto polubień na fejsie i pięćdziesiąt zdjęć na insta. Czujecie czasem, że niczym człowiekowi na pustyni zdaje Wam się, że idziecie prosto, a jednak ciągle odrobinę zbaczacie z trasy? I przez to Wasza droga jest dłuższa niż powinna? Właśnie to odczuwałam przez ostatnie miesiące mocniej niż zapach dorożek na krakowskim rynku. Dlatego wyjazd do Krakowa, oprócz aspektów edukacyjnych, postanowiłam przeznaczyć na słodkie lenistwo i wbicie małej szpilki w przycisk “reset”.
Jakoś tak wychodzi, że Kraków mnie przyciąga. W ubiegłym roku byłam tam kilkukrotnie, a od przyszłego będę przyjeżdżać dwa razy każdego miesiąca (psst, to temat na inny wpis). Po tylu wizytach mam już kilka miejsc, w których czuję się bardzo dobrze, stąd pomysł na spisanie krótkiego przewodnika po tym mieście.
Ulubione miejsca w Krakowie
– To one czynią miasto smaczniejszym, bardziej skłaniającym do refleksji i odrobinę magicznym.
Przewodnik powstał w ramach odświerzenia kategorii Swego nie znacie. –
- Pod Norenami – to już obowiązkowy punkt przy każdej, nawet najkrótszej wizycie w Krakowie. Żadna ze mnie wegetarianka, weganka tym bardziej, ale azjatycka kuchnia w wersji roślinnej jest po prostu nieprzyzwoicie smaczna. Na ich stronie znajdziecie pełne, bardzo długie menu – dzięki temu obiad można wybierać już w Polskim Busie czy innym pociągu.
- Camelot – stare mury, lekko różowe ściany, pyszne ziółka i desery. Chyba nie ma przytulniejszej kawiarni na wieczorne spotkania. Jeszcze raz bardzo dziękuję Haukotelli za pokazanie mi tego miejsca. Lody waniliowe i tarta z malinami są warte grzechu, a takich ziołowych kompozycji (lipa+truskawka+miód+cytryna) nie piłam nigdzie indziej. Pychota!
- Matras Caffe – Niby sieciówka, ale jaka urokliwa! Można usiąść z laptopem czy notesem przy oszklonych stolikach i regałach z książkami. Na plus przemawia lokalizacja (sam Rynek), wystrój, fruwający internet i prąd. Czyli wszystko, czego potrzebuje internetowy twórca. Pees, tam jest dużo mniej ludzi niż w Starbuniu!
- Ławki na Plantach przy Siennej – otoczenie w postaci starych zabudowań sprawia, że jakoś łatwiej myśli się tam o przyszłości. To właśnie na jednej z tamtejszych ławeczek sprecyzował się mój wielki plan na następny rok. Teraz cicho sza, ale w końcu Wam powiem, bo nie wytrzymam. Szyjący mogą się już cieszyć. A nieszyjący zacząć szyć, oczywiście!
- Żarówka Cafe – ukryta w podwórzu kawiarnia, w której za lemoniadę liczą sobie, o ile dobrze pamiętam, jedyne trzy pięćdziesiąt. Nikt nie skrzywił się, gdy zadałam pytanie “czy mogę podłączyć ładowarkę?”. To miejsce z tymi pinterestowymi, wielgachnymi, szerokimi parapetami, na których jest wyłożony stos poduszek. Tak, można tam siadać!
- Edred – osobom o małej kulinarnej tolerancji dobrze radzę pominąć ten akapit :) Edred to restauracja, która specjalizuje się w stekach i podrobach. Tamtejszy mistrz kuchni odgrzebuje stare polskie smaki i przedstawia je w odświeżonej, wyczesanej wersji. Bycze jądra z białą czekoladą, pistacjami i rabarbarem brzmiały bardziej ekstremalnie niż głowa krowy jedzona w Maroko, ale naprawdę warto się przełamać. To miejsce odkryliśmy trochę przez przypadek, ale – jak się potem okazało – nie tylko my zachwycaliśmy się nowymi smakami. Blogerki kulinarne też sobie chwalą, a to znaczy więcej niż niejedna odznaka niejednego mistrza kuchni!
***
Korzystając z okazji – jeśli będziecie szukać noclegu, gdziekolwiek jedziecie, rozważcie opcję Airbnb. Mi na czerwcowy wyjazd do Krakowa udało się zdobyć takie mieszkanko w samym centrum…
… i to dużo taniej niż w gdybym wynajęła apartament w hotelu. Było czysto, wygodnie, a właścicielka zostawiła nam produkty na śniadanie :) Czym dokładnie jest Airbnb? To strona, na której ludzie oferują nocleg we własnych domach czy mieszkaniach. Można wyszukać pokój lub cały apartament, niektóre oferty to prawdziwe perełki pod względem cenowo-estetycznym. Patrz przykład ;)
Korzystając z linku poniżej, na pierwsze spanko wynajęte przez Airbnb dostaniesz prawie stówę zniżki:
Załóż konto i zyskaj 96zł zniżki na pierwszą podróż
***
Jeśli znacie inne miejsca, bez których Kraków nie byłby już dla Was taki sam, piszcie koniecznie. Jestem pewna, że to miasto skrywa jeszcze wiele uroczych parków i kawiarni z ciastami, którym nie oparłaby się nawet Anja Rubik.