Aaa, w końcu zacznę dzielić się z Wami tym, jak urządzamy i doprowadzamy do porządku nasze mieszkanie!

Nawet nie wiecie, jak długo zastanawiałam się, czy wnętrza i mieszkanie to temat na tego bloga. Nie zamieniam się w blogerkę wnętrzarską – główną kategorią zawsze będzie tu szycie i twórczy styl życia. Wydaje mi się, że wnętrza pięknie dopełniają ten temat! W moim idealnym świecie wnętrze jest przedłużeniem stylu mieszkańców i działa trochę jak ubrania: odzwierciedla charakter, poczucie humoru, pokazuje wrażliwość estetyczną.  Chcę czuć się u siebie swobodnie i w pełni jak JA, tak jak w ulubionej sukience, którą szyłam sobie sama. Dlatego wnętrze też urządzę sama, z dokładnie tą samą myślą przewodnią, z którą wymyślam ubrania ;)

Przedstawiam Wam nasze mieszkanie!

Mieszkamy na Sępolnie, czyli na najstarszym wrocławskim osiedlu. Nasze mieszkanie ma trzy pokoje, kuchnię, łazienkę i zabudowany balkon. Mieszkanko jest poniemieckie, starutkie, dzięki czemu ma parę super rzeczy: drewniane podłogi, drewniane drzwi, mały piecyk-kozę. Te wszystkie drobiazgi mają ogromny potencjał – motyla noga, tu po prostu musi być ładnie! I to po naszemu, po Wrocławsku, a nie w stylu boho loft indie french chic!

Mieszkamy tu już rok, jednak wiele rozwiązań wciąż jest tymczasowych. Na przykład jeszcze parę miesięcy temu nie mieliśmy szafy na ubrania, a koszule wisiały na postawionej ramie łóżka naszego byłego współlokatora. Postanowiłam wziąć się za zmiany i mam nadzieję, że będziecie mi towarzyszyć w tej drodze!

Tak wyglądała nasza sypialnia parę miesięcy temu – ocean tymczasowości!


Moje nastawienie do urządzania wnętrz, czyli czego możecie się spodziewać?

1. Chcę, żeby rzeczy, które robię, służyły mi przez lata. Chcę pokazywać tu autentyczne wnętrza, które spełniają swoją funkcję, nawet jeśli nie wyglądają jak z gazety. Gdy zmieniam coś ważnego – kupuję szafę czy łóżko – oczekuję, że będzie mi długo służyć.

Z drugiej strony: nie chcę ograniczać się do nudnych i zachowawczych rozwiązań. Pozwalam sobie na eksperymenty w obszarach, które łatwo zmienić. Plakat, roślina, ryzykowny styl malowania ścian – dobra, spróbujmy i zobaczymy, co z tego wyjdzie!

2. Nowe rzeczy równoważę starociem. Bardzo cenię IKEĘ za tanie i użytkowe meble, ale nie umiałabym mieszkać we wnętrzach z katalogu. Pokoje, które tworzę, są mieszanką ikeizmu ze starocizmem :) Dobrze się czuję w takim miksie!

3. Styl – nie zamykam się na nazwy. Mieszkanie ma pasować do nas i do ducha miasta. Ma być funkcjonalne i przytulne. Gdy ktoś odwiedza nas pierwszy raz – ma być punktem startowym rozmowy. I nawet jeśli raz na jakiś czas zauroczę się stylem japońskim czy skandynawskim, to będę z tych styli wynosić tylko to, co przejdzie przez sito naszego charakteru i użytkowości. Złotym ramkom z napisem “hello” i innym nic nie znaczącym elementom mówimy głośne A KYSZ.

Nie da się chyba opisać mojego stylu wnętrzarskiego, dlatego napiszę Wam w skrócie, co lubię, a czego nie.

Bardzo lubię obłości, które zmiękczają naturalną kancistość wnętrza. Drzwi, ściany, szafy – to wszystko zazwyczaj ma kąty. Podoba mi się przełamywanie tych linii puchatością koca, miękkością kanapy, obłymi lustrami czy ramkami, roślinami.

Lubię zabawy odcieniami i strukturami: podobają mi się chłodne szaroście, róże, granaty. Odcienie drewna – tak, ojej, ile tam jest dobroci! Z drugiej strony – nie lubię kontrastów, takich jak czerń z bielą. Kremowożółte ściany to z kolei moja zmora od dzieciństwa. Z tego co wiem, w tej kwestii wiele z Was ma to samo – zebraliśmy już parę osób z drużynie #WszystkoTylkoNieŻółty :)

Unikam jak ognia mebli stylizowanych na rustykalne. Jeśli meble faktycznie są stare i zniszczone, wyglądają fajnie. Ale gdy to jest zniszczenie fabryczne, na przykład pomalowane na biało i poszorowane szczotką – uciekam jak najdalej!

O niektórych z tych aspektów pisałam już tutaj:

4. Zmieniając nasze mieszkanie przez ostatnie parę miesięcy umocniłam się w przekonaniu, że żadne wnętrze nigdy nie jest gotowe. I pogodziłam się z tym. To znów trochę jak z ubraniami – czy znałyście jakąś kobietę, która była w stu procentach zadowolona ze swojej garderoby i nic jej nie brakowało? Ja cały czas szukam paru rzeczy, zawsze. Z urządzaniem wnętrz mam tak samo.

Wiem, że nasze wnętrza będą dojrzewać z nami, z naszymi potrzebami. Gdy na blogu będę pokazywać Wam “po”, za dwa lata te zdjęcia będą “przed”. Daję więc sobie luz, nie wszystko zawsze musi być dopięte na ostatni guzik. Wolę trochę poczekać, by znaleźć świetne pasujący mebel, niż kupować na siłę coś, czego nie będę lubić.

 


 

Dobra, to tyle na dziś! Już niedługo pokażę Wam salon, potem przeprowadzę Was przez sypialnię i inne pomieszczenia. Nie mogę się doczekać, aż nasze mieszkanie wyjdzie z fazy tymczasowości! Powiedzcie, czy tylko ja jestem tak wolna w urządzaniu? Macie remontowe boje za sobą czy jeszcze przed?

A jeśli chcecie być ze mną na bieżąco w mieszkaniowych wyborach, zapraszam Was na Instagram Stories – wrzucam tam zdjęcia z postępu i czasem proszę o podpowiedzi :) Stories da się już oglądać z komputera, więc wpadajcie kiedykolwiek chcecie!