Czyli lekka lektura o kobiecych słabostkach.
Każdy ma własny mechanizm obronny. Może być dzienny limit na karcie, w skrajnych przypadkach brak możliwości debetu. Ja też mam własny algorytm. Spisywanie “wishlist”, stukrotne ich redagowanie i wyrzucanie rzeczy zbędnych. Czy tego potrzebuję? Czy mam na to teraz pieniądze? Czy będę tego używać? – to tylko kilka z wielu rutynowych pytań, które zadaję sobie, by uniknąć zbędnych wydatków.
Ale praktyka praktyką, teoria teorią. Algorytm to nie lajf. Swoje systemy udoskonalamy cały czas nieustannie wyszukując nowe błędy. Lepiej, żeby te błędy wyłapać przed przejściem przez wszystkie pętle i zakończeniem działań. Bo wtedy dopiero można popełnić prawdziwy błąd – sfinalizować zupełnie zbędny zakup.
Nagle może okazać się, że nasz algorytm nie przewiduje jeszcze wszystkich możliwości losowych. Na przykład wydarzeń “MUSZĘ TO MIEĆ TERAZ” czy “ORANYALEGENIALNE”.
Weźmy najlepiej znany mi przykład – mnie. Uważam się za osobę oszczędną, która zawsze szuka najkorzystniejszego współczynnika ceny do jakości. Smart shopping to moje drugie imię. Ale tak – to jest jedynie obraz mnie samej w mojej własnej, małej główce. Bo gdyby ten wizerunek był rzeczywisty, nie chciałabym kupować tych wszystkich bzdur. W sytuacji przedurodzinowego czy przedświątecznego “MUSZĘ TO MIEĆ” trudno wytłumaczyć samej sobie, że legginsy z paletą kolorów nie przestają być legginsami. Że Dali na zegarku ma śmieszne wąsy, ale przecież ja zegarków nie noszę. Że na basenie sportowym dziwnie by się wyglądało z jeleniem na klacie. Że szanelka co prawda jest najlepszą szminką jaką widział świat, ale co z tego, skoro u mnie prędzej by się zepsuła niż została zużyta do końca.
To wszystko są przykłady z życia. Już się śmiejesz? Najlepsze przed Tobą. Zachorowałam na gumowe, przezroczyste buty. Co lepsze, na różową wersję. Bo ubierasz skarpetki z koronką i buty robią się koronkowe. Wspaniale, nie? Na szczęście, w tym wypadku zadziałał mechanizm zewnętrzny, S. nakazał mi kopnąć się w mózg. [Tak, właśnie tak powiedział.] I w ten sposób nie zostałam jego księżniczką śmierdzącej stopy.
Póki coś się po drodze wydarzy i do zakupu nie dojdzie, to jeszcze pół biedy. Gorzej, gdy już coś kupisz i zaczynasz dostrzegać błąd później. Na bluzkę z bardzo dobrze znanym wąsaczem zachorowałam parę lat temu. Jest moja. Wiesz, ile razy miałam ją na sobie? Może 5. Na zdjęciach aukcji nie było widać worowatego kształtu i surowych wykończeń. Sztuczne rzęsy to zakup z ostatnich miesięcy. Tu nawet nie mogę sobie przypomnieć, dlaczego to zrobiłam. Pewnie blogerki urodowe wmówiły mi, że to najnaturalniej wyglądający model. Ale nie, sztuczne nigdy nie zastąpi naturalnego. A to ci niespodzianka!
To machające rękoma to ja topiąca się w morzu konsumpcji.
Nie śmiej się, to równie dobrze możesz być Ty.
***
Bardzo chciałam przed tym sezonem prezentowym nasmarować artykuł o rozsądnym kupowaniu. No ale niestety, byłaby to lekka hipokryzja. Bo teorię wszyscy znamy, z praktyką bywa gorzej. Więc mam tylko jedną, małą prośbę – w te Święta zróbmy to z głową, okej?